6. Przez sakrament Bierzmowania
otrzymujemy siedem darów Ducha Świętego
Kiedy biskup udziela sakramentu Bierzmowania, obrzęd zaczyna się od liturgii słowa. Czytamy Pismo Święte, potem biskup wygłasza homilię, wyjaśniając kandydatom znaczenie tego sakramentu. Następnie stawia im pytania, a oni odpowiadają wyznaniem wiary, ponieważ o tej wierze mają odtąd świadczyć. I kiedy przychodzi najważniejszy moment, gdy biskup ma już udzielić im Bierzmowania, wtedy wyciąga nad nimi ręce i modli się: — „Boże Wszechmogący, ześlij na tych ochrzczonych Ducha Świętego. Daj im ducha mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności — i napełnij ich duchem Twojej bojaźni".
W tej modlitwie biskup wymienia siedem darów Ducha Świętego. Te dary stanowią wielkie duchowe bogactwo każdego człowieka bierzmowanego. Trzeba teraz o nich coś powiedzieć.
Już mówiliśmy, że Duch Święty, jako trzecia Osoba Boska, tak jak Bóg Ojciec i Syn Boży — działa dla naszego zbawienia. Bóg Ojciec objawił się pośrednio przez stworzenie. Syn Boży dał się poznać przez Wcielenie i Odkupienie, a przez krzyż i Zmartwychwstanie dał nam nowe życie. W tym nowym życiu poznajemy Ducha Świętego, który obdarza nas wewnętrznymi darami. Wszystkie łaski, które otrzymujemy od Boga, można nazwać darami Ducha Świętego. Zgodnie z tym, co powiedział Pan Jezus, odpuszczenie grzechów dzieje się mocą Ducha Świętego; natchnienia do czynienia dobra, wszystkie pocieszenia i umocnienia w modlitwie, a także różne uzdolnienia, które pomagają ludziom dobrze czynić dla innych — to są wszystko dary Ducha Świętego. Jeżeli ktoś ma zdolność do głoszenia słowa Bożego, umie świadczyć o swojej wierze — to także jest umiejętność pochodząca od Ducha Świętego. Święty Paweł pisze w pierwszym Liście do Koryntian, że Duch Boży daje każdemu chrześcijaninowi takie dary, jakie chce, pozwala nawet na czynienie cudów i dokonywanie rzeczy przekraczających ludzkie możliwości, bo On jest w stanie uzdolnić człowieka do każdego działania.
Ale między tymi darami, którymi Duch Święty nas obdarza, szczególne znaczenie w naszym życiu ma siedem darów Ducha Świętego, które biskup wymienia w modlitwie przed Bierzmowaniem. Te siedem darów wymienił po raz pierwszy prorok Izajasz, kiedy przed wiekami zapowiadał przyjście Mesjasza. Napisał wtedy, że potomek Dawida, na którego cały naród izraelski oczekuje, przychodząc na ziemię otrzyma ducha mądrości, rozumu, rady, umiejętności, męstwa i pobożności, i że będzie napełniony duchem bo jaźni Bożej. A więc miały to być jakieś szczególne uzdolnienia Mesjasza (por. Iz 11,2).
W swojej działalności Pan Jezus rzeczywiście wykazał, że ma pełnię darów Ducha Świętego. Odznaczał się i mądrością, i umiejętnością, i pobożnością. A ponieważ obiecał swoim uczniom, że ześle na nich Ducha Świętego — i że Duch Święty wszystkiego ich nauczy i będzie ich umacniał — stąd wiemy, że te siedem darów otrzymują również wszyscy wyznawcy Chrystusa.
Dlatego od dawnych czasów biskupi udzielający sakramentu Bierzmowania wzywali wiernych, aby modliii się o te siedem darów — ponieważ one stanowią szczególne umocnienie duchowe człowieka. One nas upodabniają do Chrystusa i pozwalają działać już nie tylko po ludzku, według ludzkich możliwości, lecz tak, jak może działać człowiek obdarzony Bożą mocą.
Na czym polega działanie darów Ducha Świętego — najlepiej przedstawić na przykładzie. Prosimy na przykład o dar rozumu. Otóż każdy człowiek ma z natury dany przez Boga rozum, dzięki któremu myśli, poznaje świat, rozróżnia dobro i zło. Człowiek może przy tym mieć różne zdolności: do matematyki, do muzyki, do rozwiązywania trudnych życiowych problemów, może też mieć dobrą pamięć, która mu pozwala łatwiej zdać każdy egzamin. To wszystko jednak dotyczy spraw doczesnych. Ponad to wszystko — człowiek potrzebuje światła wiary, żeby mógł poznać Boga i cel swojego życia. Kiedy wielki uczony francuski, późniejszy laureat nagrody Nobla, Alexis Carrel przyjechał pierwszy raz do Lourdes, żeby się dowiedzieć, czy istnieją cuda — na jego oczach została uzdrowiona z ropnego zapalenia otrzewnej prawie umierająca chora, którą przedtem jako lekarz się opiekował i której stan bardzo dobrze znał. Alexis Carrel musiał wtedy stwierdzić, że jest świadkiem cudu, którego w żaden sposób medycyna nie umie wytłumaczyć. Zrozumiał, że musi tu uznać działanie mocy Bożej, a więc musi uwierzyć w Boga. I wtedy ze zdziwieniem zauważył, że cała jego wiedza dotyczy tylko świata materialnego, że aby zrozumieć tajemnicę Boga, potrzebuje innego światła dla swojego rozumu — światła wiary. Bez tego światła — mimo że chce — jednak nie umie powiedzieć: Boże, wierzę w Ciebie.
Wielki uczony nie spoczął, aż to światło wiary rozjaśniło jego umysł. Modlił się i medytował, studiował Ewangelie, aż wreszcie był w stanie nie tylko wyznawać swoją wiarę, ale napisał piękną książkę o modlitwie, w której wykorzystał swoje duchowe doświadczenia.
Światło wiary — to jest pierwszy dar Ducha Świętego dla ludzkiego umysłu. Dar, o który wszyscy musimy się modlić. Jak często trzeba prosić o to światło dla naszych bliskich, którzy mają wiedzę doczesną, potrafią rozwiązywać różne problemy życiowe, ale wciąż jeszcze nie umieją rozpoznać prawdy o Bogu.
Jeżeli zaś jesteśmy obdarzeni tym światłem wiary, jeżeli umiemy zwracać się do Boga w modlitwie — to wciąż jeszcze musimy prosić o nowy dar Ducha Świętego — o dar rozumu, który tę naszą wiarę umocni i pogłębi. Takim darem rozumu był szczególnie obdarzony święty Tomasz z Akwinu, sławny teolog XIII wieku, który w swoim wielkim dziele — w „Sumie teologicznej" — pisał o tajemnicach Bożych z niezwykłą jasnością. Ale kiedy pod koniec życia doznał widzenia Boga w sposób nadprzyrodzony, mistyczny — wtedy przerwał pisanie. Powiedział, że wszystko, co do tej pory napisał — wydaje mu się nic nie wartą sieczką, paplaniną. Bo tajemnica Boga przekracza wszelkie ludzkie możliwości wypowiadania się.
Siedem darów Ducha Świętego — to są uzdolnienia człowieka, które otwierają przed nim wprost nieograniczone duchowe możliwości. Żadna ludzka wiedza, żadne ludzkie umiejętności nie dorównają tym dziełom, których człowiek może dokonać pod wpływem darów Ducha Świętego. Nie ma wtedy znaczenia jego słabość czy jakiekolwiek ograniczenie. Dzieci okazują się mądrzejsze od dorosłych, słabi okazują się mocniejsi od silnych.
Kiedyś, przed laty, jeden z misjonarzy opowiadał, że w Afryce spotkał arabską dziewczynkę, która z wielką radością zapragnęła przyjąć Chrzest i należeć do Pana Jezusa. Cała jej rodzina wyznawała islam, ale ona była tak zdecydowana i tak bardzo jej zależało na tym, żeby być chrześcijanką, że misjonarz zgodził się na to. Nie czekając, aż dorośnie — gdy doskonale zdała egzamin z katechizmu — udzielił jej potajemnie Chrztu. Ta dziewczynka mogła tylko po kryjomu przychodzić do kaplicy misyjnej, bo cała jej rodzina nie wiedziała o jej nawróceniu.
Pewnego upalnego dnia był pierwszy piątek miesiąca. Po południu dziewczynka przybiegła do kaplicy misyjnej z prośbą, aby jej udzielić Komunii świętej. Otóż było to jeszcze przed wojną — w tamtych czasach obowiązywało prawo postu eucharystycznego od pomocy. To znaczy, że ten, kto chciał przystąpić do Komunii świętej — już od północy nie mógł ani jeść, ani pić, nawet picie wody było zabronione. Takiego surowego postu eucharystycznego przestrzegaliśmy wszyscy prawie do czasów ostatniego soboru. Teraz oczywiście wystarczy tylko jedna godzina, jest to wielkie ułatwienie. Ale wtedy, gdy ona poprosiła o Komunię świętą, misjonarz powiedział: — Dziecko, przecież już jest po południu, czy ty rzeczywiście nic dzisiaj nie jadłaś? — Nie, proszę ojca, dziś nic nie jadłam ani nie piłam. — Jakże to, w taki upalny dzień? Coś ty dzisiaj robiła? — Pracowałam, jak mogłam, czekając tylko na okazję, żeby się wymknąć, żeby przyjąć Komunię świętą. — I przez cały dzień nic nie miałaś w ustach, ani kropli wody?
Misjonarz spojrzał z podziwem na to dziecko. Wcale nie wydawała się ani przygnębiona, ani zmęczona. Jakaś wielka gorliwość ożywiała jej słabe ciało. Cały dzień bez kropli wody, w upalnym słońcu. I wytrzymała to z radością — dlatego, żeby móc przyjąć Pana Jezusa wtedy, gdy nadarzy się okazja.
Do takiego wyrzeczenia się, do takiego wzmocnienia sił człowieka tylko Duch Święty może uzdolnić darem pobożności, tak iż rzeczy trudne stają się możliwe i łatwe. To przecież w Afryce, w Ugandzie, wyznawali wiarę w Chrystusa młodzi chłopcy — męczennicy z Ugandy — paleni żywcem przez okrutnego króla za to, że nie chcieli brać udziału w jego rozpustnych zabawach. Byli to: święty Karol Lwanga i jego dwudziestu jeden towarzyszy — pierwsi męczennicy murzyńscy wyniesieni na ołtarze jako święci. Najmłodszy z nich miał trzynaście lat. Męstwo okazane przez tych młodych chłopców w czasie tak straszliwych prześladowań to nie była tylko ludzka odwaga. To był wielki dar męstwa, który Duch Święty wszczepił w ich serca i pozwolił im osiągnąć chwałę męczenników.
Takie jest działanie darów Ducha Świętego, gdy chodzi o poznanie Boga, o miłowanie Boga, o wypełnianie woli Bożej. Duch Święty, którego otrzymujemy w sakramencie Bierzmowania — obdarza nas swoimi darami, dając nam możliwości ponad nasze własne siły.
Może ktoś zapytać: — Dlaczego nie we wszystkich sercach Duch Święty tak skutecznie działa? To pytanie rozważaliśmy już poprzednio. Żeby dary Ducha Świętego mogły pokierować postępowaniem człowieka — i pomnożyć jego siły w nieskończoność — ze strony człowieka potrzebny jest akt głębokiej uległości. Duch Święty jest Osobą Boską, która kieruje nami nieomylnie, ale pod warunkiem, że jesteśmy Mu całkowicie posłuszni. Tymczasem człowiek nie jest skłonny do poddawania się działaniu Bożemu tak bez reszty i całkowicie. My zawsze mamy ochotę postępować trochę po swojemu. I trzeba ogromnego wyrzeczenia się siebie, gotowości do przyjęcia każdego wezwania, żeby można było doznać Jego mocy, która prowadzi nas do wykonywania rzeczy niemożliwych.
Wspaniałym przykładem człowieka, który poddał się działaniu Ducha Świętego jest Prymas Tysiąclecia — kardynał Stefan Wyszyński. Mamy wydane jego „Zapiski więzienne". Jest to książka, którą każdy katolik w Polsce powinien koniecznie przeczytać. Książka przedstawiająca historię duchową człowieka, który osiągnął wielką doskonałość przez poddanie się działaniu Ducha Świętego.
Wiemy, że biskup Stefan Wyszyński został prymasem Polski i arcybiskupem Gniezna i Warszawy mając czterdzieści siedem lat. Na jego barki spadły ogromne obowiązki. Czasy były nadzwyczaj trudne — koniec roku 1948. Zaczynała się wtedy wielka walka przeciwko Kościołowi, prowadzona bezwzględnie przez komunistów. Ten człowiek, stojący na czele Kościoła w Polsce, odpowiadał za losy narodu. W jaki sposób można sprostać takiemu zadaniu? Wiemy, jak to bywało wtedy w innych krajach komunistycznych. Wielu ludzi zdolnych i pewnych siebie, kiedy zapłacze się w trudne zadania — wykazuje bezradność i ograniczenie. Są takie sytuacje, w których, jak mówi stare porzekadło, „nie ma mądrych".
Prymas Stefan Wyszyński podjął odważnie obronę praw Kościoła. Przez pierwsze lata swojego pasterzowania zdobył zaufanie narodu, okazał się nieugiętym głosicielem prawdy Bożej. Skończyło się to jego aresztowaniem. W roku 1953 został zabrany nocą z pałacu biskupiego na Miodowej i internowany. Odizolowano go całkowicie od Kościoła w Polsce, od biskupów i kapłanów. Nic nie wiedział, co się w ojczyźnie dzieje. Prześladowcom chodziło tu o dwie sprawy: jedna, żeby Kościół w Polsce pozbawić kierownictwa tak zdecydowanego przywódcy; a z drugiej strony chodziło o to, żeby w warunkach izolacji osaczyć go i załamać. Liczono, że znękany samotnością, będzie musiał zgodzić się na współpracę z komunistami. Ksiądz Prymas Wyszyński początkowo próbował upominać się o prawa obywatela w kraju rządzonym rzekomo zgodnie z konstytucją. Kiedy jednak się zorientował, że wszystkie jego starania napotykają na mur złośliwej obojętności, że po prostu jego prześladowcy liczą na to, iż da się wciągnąć w jakieś kompromisy, iż się w końcu załamie — postanowił się z tego wycofać. I co wtedy uczynił? Zdecydował, że swoje losy odda bez zastrzeżeń w ręce Boga. Że przestanie się niepokoić o Kościół w Polsce i o wszystkie swoje sprawy, a jedynym jego zadaniem będzie — być do dyspozycji Boga, tak jak On sam chce. Wybrał sobie za patronkę — Najświętszą Maryję Pannę i w jej ręce powierzył całe swoje życie. I odtąd to odosobnienie stało się jakby pustelnią, w której dojrzewała jego świętość. Miesiąc po miesiącu — a możemy to prześledzić czytając „Zapiski więzienne" — jego serce stawało się coraz bardziej pokorne przed Bogiem, coraz bardziej otwarte na działanie Ducha Świętego, coraz bardziej posłuszne, coraz bardziej ogarnięte pragnieniem wyrzeczenia się siebie. I w ten sposób ksiądz Prymas Wyszyński — wbrew spodziewa-niom swoich prześladowców — miast słabnąć, wzmacniał się duchowo. Nawet choroba fizyczna, którą przechodził, nie przeszkodziła w tym. Owszem, z miesiąca na miesiąc stawał się wewnętrznie coraz mocniejszy, zaś jego umysł został przeniknięty i udoskonalony bezcennym darem Ducha Świętego, darem rady, który umożliwia człowiekowi bezbłędne postępowanie w trudnych sytuacjach.
Aż wreszcie po trzech latach — w roku 1956 — mógł powrócić do Warszawy i stanąć na czele Kościoła: zaczęła się jego wielka praca nad przygotowaniem Millenium — tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce. W tym czasie umiał przeprowadzić Kościół przez wszystkie napaści i ataki ze strony komunimu. Doczekał się wyboru papieża Polaka. Doczekał się powstania „Solidarności".
Pan Bóg pozwolił mu umrzeć w roku 1981, kiedy Polska budziła się do nowego życia. Jego pogrzeb odbył się na placu Zwycięstwa. Prymas Tysiąclecia po śmierci odbierał hołd od wszystkich — od przyjaciół i od wrogów — i oto wszyscy stwierdzili, że ten człowiek przez 33 lata przewodzenia Kościołowi w Polsce, w tak strasznie trudnych warunkach — nie popełnił błędu. Ten człowiek nieomylnie wybierał właściwe rozwiązania we wszystkich najbardziej zawiłych sytuacjach. To nie była już ani ludzka roztropność, ani doświadczenie biskupa — to był wielki dar Ducha Świętego — dar rady. Był to dowód, że Prymas jest człowiekiem całkowicie oddanym Bogu. Bo taki jest warunek działania darów Ducha Świętego — całkowita rezygnacja z siebie, oddanie siebie do dyspozycji Bogu. Wtedy dzieła człowieka przekraczają jego naturalne możliwości. Człowiek bowiem staje się narzędziem działania Bożego w wykonywaniu wielkich Bożych planów.
Przykładów działania darów Ducha Świętego możemy znaleźć wiele w życiu ludzi, którzy oddali się do dyspozycji Bogu, i dzięki temu doszli do szczytów świętości. Między wszystkimi darami Ducha Świętego — na samym szczycie jako dar najdoskonalszy — wymieniamy dar mądrości. Dar mądrości udoskonala człowieka w jego oddaniu się Bogu przez miłość, która wyraża się w doskonałym posłuszeństwie. Bóg jest miłością nieskończoną. Miłowanie Go ponad wszystko jest osiągnięciem najwyższej świętości. Ale my nie potrafimy tego dokonać nawet wtedy, kiedy mamy dobre chęci. Aby nasza miłość ku Bogu była czysta, bezinteresowna, konsekwenta, żebyśmy umieli ją realizować we wszystkich sytuacjach życiowych — potrzeba szczególnego daru Ducha Świętego — daru mądrości. Ten dar mądrości jaśnieje w życiu wielu świętych, którzy miłując Boga — umieli konsekwentnie i bez zastrzeżeń wypełniać Jego wolę, jakby całkowicie przekreślając siebie.
Wśród znanych postaci historycznych naszej ojczyzny trzeba wspomnieć tu królową Jadwigę, niedawno beatyfikowaną przez naszego papieża. Jej wielkim osiągnięciem było wprowadzenie chrześcijaństwa na Litwę. Wiadomo, że dzięki ofierze królowej Jadwigi, która zdecydowała się poślubić litewskiego księcia Jagiełłę, Litwa stała się chrześcijańska. Dla młodziutkiej Jadwigi, zaręczonej z Wilhelmem, księciem niemieckim — była to wielka ofiara. Było to całkowite wyrzeczenie się swoich planów. Wiemy, że protestowała przeciwko temu i nie chciała się na to zgodzić. Ale wreszcie zrozumiała, że Bóg chce od niej tej ofiary, że dla zdobycia nowego narodu dla chrześcijaństwa trzeba, żeby zgodziła się na małżeństwo z obcym człowiekiem. Wtedy zdecydowała się na ten akt wyrzeczenia siebie dla miłości Boga, dla rozszerzenia wiary Chrystusowej. I nie tylko zgodziła się na to, ale ten nowy obowiązek podjęła z wielką gorliwością.
Widać w tym działanie daru Ducha Świętego, daru mądrości. Bo może się zdarzyć, że człowiek przymuszony okolicznościami rezygnuje ze swoich planów i mówi: — No, już trudno, skoro Pan Bóg chce, to niech tak będzie. Ale jeżeli czyni to tylko wysiłkiem własnej dobrej woli, to zwykle bywa tak, że po złożeniu takiej ofiary jest przygnębiony, nieszczęśliwy i wciąż narzeka: — Mój Boże, dlaczego to mnie spotkało? dlaczego ja musiałem się na to zgodzić? dlaczego tyle mnie to kosztuje?
Otóż w królowej Jadwidze działanie daru mądrości przejawiło się w tym, że w momencie, gdy przekreśliła swoje plany, oddała się bez zastrzeżeń na służbę Bogu i narodowi jako władczyni Polski i gorliwa krzewicielka religii. Od tej chwili wszystkie swoje siły i całe serce skierowała ku wypełnianiu tego nowego zadania. W jej późniejszym życiu nie widać ani wahania, ani niezadowolenia, ani jakichkolwiek oporów. Ofiarnie służyła narodowi, troszczyła się o potrzebujących, budowała fundamenty polskiej kultury odnawiając Uniwersytet Krakowski. Całe życie poświęciła bez reszty Bogu i trudnym obowiązkom królowej.
Jadwiga może być przykładem człowieka, który przez wyrzeczenie się siebie i oddanie do dyspozycji Bogu — został obdarzony wielkim darem mądrości, darem pozwalającym człowiekowi miłować Boga i bliźnich bezinteresownie i konsekwentnie. I realizować tę służbę miłości we wszystkich najtrudniejszych sytuacjach.
Tak jak dar rozumu udoskonala wiarę człowieka i daje zrozumienie tajemnic Bożych, jak dar mądrości udoskonala miłość i pozwala człowiekowi całym sercem działać zgodnie z tym, czego Pan Bóg od niego żąda, tak dar rady udoskonala roztropność człowieka i pozwala postępować bez omyłki. Podobnie i dar męstwa udoskonala ludzką odwagę i daje siłę męczennikom. Dar pobożności udoskonala ludzką sprawiedliwość i pozwala dostrzegać we wszystkim najpierw to, co się należy samemu Bogu. I wreszcie otrzymujemy dar umiejętności, który przenika ludzką nadzieję i sprawia, że człowiek nie traci otuchy nawet wtedy, kiedy jest mu trudno. We wszystkim, co go spotyka, spostrzega obecność Boga i ufa Bogu bezwzględnie.
Takim darem umiejętności szczególnie odznaczał się święty Franciszek z Asyżu. We wszystkich sytuacjach życiowych — nawet wtedy, kiedy go spotykało cierpienie — zawsze widział jeszcze jeden dowód Bożej opatrzności i ufał Bogu, przekonany, że On go zawsze prowadzi.
Powinniśmy gorąco modlić się o dary Ducha Świętego, bo one dają człowiekowi najwięcej mocy i radości. Ale żeby one w nas działały rzeczywiście skutecznie, musimy starać się o wewnętrzną gotowość do podporządkowania się Bogu, do ufnego przyjęcia wszystkiego, co nas spotyka. Bo kiedy przychodzą najtrudniejsze próby — wtedy od naszego zaufania Panu Bogu i od posłuszeństwa Jego woli zależy, czy potrafimy w tych trudnych sytuacjach otworzyć się na działanie tych darów i osiągnąć najdoskonalsze owoce naszej pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz