4. Bierzmowanie jest uczestniczeniem w darze Zielonych Świąt
Każda niedziela jest przypomnieniem nie tylko Zmartwychwstania Pana Jezusa. Jest także przypomnieniem Zesłania Ducha Świętego. Powiedzieliśmy już, że Zesłanie Ducha Świętego w niedzielę odbyło się właściwie dwa razy. Pierwszy raz w niedzielę Zmartwychwstania, kiedy Pan Jezus powiedział apostołom: — „Weźmij-cie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone" (J 20,22 n.). Drugi raz w niedzielę Pięćdziesiątnicy, w siedem tygodni później, kiedy Duch Święty zstąpił na apostołów w szumie wichru i w blasku ognia i napełnił ich serca odwagą do głoszenia Ewangelii.
Te dwa zesłania Ducha Świętego są wciąż w Kościele aktualne. Wciąż można je dostrzec. Bo Duch Święty został Kościołowi dany na stałe, na każdy czas i na każdą epokę. Jeżeli pójdziemy w dzień świąteczny na Jasną Górę, to zobaczymy tam przed wałami, zgromadzony tłum ludzi, tysiące wiernych, którzy z zapałem śpiewają na cześć Boga, podnoszą ręce w modlitwie i wyznają swoją wiarę. Patrząc na ten tłum modlący się, czyż nie mamy wrażenia, że oto wciąż odbywa się Zesłanie Ducha Świętego, jak w dzień Pięćdziesiątnicy? Trwa bowiem głoszenie słowa Bożego publicznie, z zapałem i gorliwością, trwa uwielbienie Boga nie tylko w naszym języku, bo przecież przybywają tam pielgrzymi z różnych stron świata. Można więc powiedzieć, że ta uroczysta celebra Mszy świętej jest ciągłą aktualizacją Zesłania Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy.Ale przecież wystarczy przejść na drugą stronę, do wnętrza klasztoru — i cóż tam zobaczymy na zapleczu? Stoją tam szeregi konfesjonałów, przy konfesjonałach długie kolejki ludzi, kapłani słuchają spowiedzi i rozgrzeszają. Chociaż odbywa się to wszystko w ciszy, jakby w ukryciu, dokonują się tam największe cuda, może większe niż w tych pełnych zapału modlitwach przed wałami. Tam odbywa się wciąż na nowo to pierwsze Zesłanie Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, tam dokonuje się wielka praca przemiany ludzkich serc, zapowiedziana przez Chrystusa w niedzielę Zmartwychwstania: — „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone" (J 20,22).
To, co się dzieje w dzień świąteczny na Jasnej Górze, może być doskonałym obrazem tego, czym jest Zesłanie Ducha Świętego dla Kościoła, wciąż przez wieki prowadzącego swoją działalność apostolską.
Mówiliśmy już o działaniu Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, o tajemniczym przemienianiu ludzkich serc, które się wciąż na nowo dokonuje przez pokutę. Spróbujmy dzisiaj się zastanowić nad tym drugim Zesłaniem Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy, które stało się początkiem misyjnej pracy Kościoła. Apostołowie wystąpili wtedy po raz pierwszy głosząc Ewangelię — i odtąd głoszenie Ewangelii jest nieustannym trudem uczniów Chrystusa. Kościół prowadzi ewangelizację, czyli — jak mówimy — „misję". Co właściwie znaczy to słowo?
W grudniu 1990 roku Ojciec Święty Jan Paweł II wydał encyklikę Redemptoris missio, poświęconą posłaniu misyjnemu Kościoła. Papież wyjaśnia: Nasza religia, ma szczególny początek. Chrześcijaństwo nie zaczęło się od tego, że ludzie chcieli oddać cześć Bogu; albo że w jakichś trudnościach zaczęli wołać: Boże, jeżeli jesteś, to poratuj nas. Owszem, tak bywa na świecie, że w ten sposób ludzie zwracają się do Boga — i wtedy powstaje jakaś religia. Niektórzy sądzą, że każda religia pochodzi z poczucia niewystarczalności, kiedy człowiek szuka u Boga ratunku, bo sam sobie nie może dać rady.
Jednakże religia chrześcijańska zaczęła się od Bożego posłania. To nie my zwróciliśmy się do Boga o pomoc, to On pierwszy nas umiłował i objawił się nam przez Jezusa Chrystusa. „Tak Bóg umiłował świat, że zesłał swego Syna, aby świat zbawić" (por. J 3,16n). W ten sposób ludzie dowiedzieli się, że Bóg jest ich ojcem. Syn Boży, który stał się człowiekiem, ulitował się nad grzesznymi ludźmi — i na miejsce grzechu, pychy, nienawiści — wprowadził swój dar pojednania i miłości. Zostawił nam modlitwę „Ojcze nasz", żebyśmy się nie lękali, żebyśmy wiedzieli, że możemy Bogu zaufać. Potem, gdy dokonał Odkupienia przez śmierć na krzyżu i Zmartwychwstanie, zesłał Ducha Świętego, niewidzialnego ale niezawodnego Przewodnika, żeby dzieło Odkupienia dalej prowadził. Nasza religia powstała więc z posłania Syna przez Ojca i z posłania Ducha Świętego, a Syn Boży w to posłanie włączył z kolei ludzi. „Jak Ojciec mnie posłał, tak i ja was posyłam (...) Weźmijcie Ducha Świętego!" (J 20,21 n). „Będziecie moimi świadkami (...) aż po krańce ziemi" (Dz 1,8).
Religia chrześcijańska — pisze Ojciec Święty — zaczęła się od posłania Syna Bożego na świat, czyli od misji, oraz od posłania apostołów, a więc również od misji. Kościół dalej musi tę misję rozszerzać, bo to należy do istoty religii objawionej przez Chrystusa.
Otrzymaliśmy wielki dar: prawdę daną od Boga z nieba. Jeżeli poznaliśmy tę prawdę, to rozumiemy, że musimy ją przekazywać, bo ona jest bardzo ludziom potrzebna. Dlaczego potrzebna? Mógłby ktoś powiedzieć, że misje wydają się niekonieczne, bo przecież każdy w swojej religii może się zbawić. Każdy czci Boga po swojemu. Owszem — mówi Jan Paweł II — to prawda, że człowiek szukający szczerze Boga, może dojść do zbawienia nawet wtedy, gdy Chrystusa nie pozna. To jest możliwe. Ale za te wszystkie głupstwa, które może popełnić szukając Boga — my będziemy odpowiadali, jeżeli nie podzielimy się z nim darem prawdy, którą otrzymaliśmy od Chrystusa. Papież podkreśla to z wielkim naciskiem: Nie wystarczy poznać Boga tylko tak „w ogóle" i „jakoś" do Niego dążyć. Człowiek jest przez Chrystusa Pana wezwany do wejścia na drogę życia doskonalszego, na drogę poznania pełnej prawdy. Ma zostać uwolniony ze swoich grzechów i błędów. Chrześcijanie, jako posiadający ten dar, są odpowiedzialni za misję, czyli za to, żeby ten dar przekazywać innym.
Uznajemy działanie Ducha Świętego w sercach wszystkich ludzi, nawet pogan — pisze papież. Ale to działanie zawsze ich przygotowuje do poznania Ewangelii. Ojciec Święty stwierdza zatem, że istnieje działanie Ducha Świętego w każdej religii, w każdej modlitwie, nawet wtedy, gdy modlą się ludzie nie znający Chrystusa. Jest to działanie wciąż tego samego Ducha. Duch Święty działa w Kościele i ten sam działa w sercach pogan. Ale to nie jest jakaś alternatywa, czyli możliwość wyboru. Nie można mówić, że albo się zbawisz przez religię chrześcijańską, albo możesz się zbawić w innej religii, bo tam też Duch Święty działa. Nie można tak mówić, ponieważ Duch Święty działający w sercach ludzi i w dziejach narodów, także narodów pogańskich, i w różnych religiach — zawsze wzywa i przygotowuje do Ewangelii. Nie ma innego celu niż doprowadzić do Chrystusa, Słowa Wcielonego. A więc działanie Ducha Świętego w sercach pogan jest przygotowaniem na przyjęcie Ewangelii — mówi papież. I tego powszechnego działania Ducha nie można oddzielać od tego, które jest w Kościele. Zawsze jest to ten sam Duch Święty, który daje życie Kościołowi
— i który rozsiewa swe dary w ludziach innych społe
czności. I każdą obecność Ducha należy przyjmować z
szacunkiem i z wdzięcznością.
czności. I każdą obecność Ducha należy przyjmować z
szacunkiem i z wdzięcznością.
Na końcu tych pouczeń mamy bardzo ważne stwierdzenie: rozpoznawanie Ducha działającego w sercach ludzi należy do Kościoła, któremu Chrystus dał w pełni Ducha Świętego, aby go prowadził do całej prawdy. A więc o tym, co w danej religii jest prawdziwe, to znaczy pochodzące od Boga, a co jest zafałszowane przez ludzi
— potrafi rozstrzygać tylko Kościół. To jest jego zadanie
— i w tym sensie znowu Kościół okazuje się konieczny.
Ponieważ tylko Kościół ma pełnię prawdy i może ocenić,
co w której religii jest zgodne z objawieniem, a co pocho
dzi od ludzkich namiętności, które każdą religię mogą
zniekształcić i wypaczyć.
Jakie dobra wnosi religia chrześcijańska w życie ludzi, którzy wyznają inną religię? O tym można dowiedzieć się ze wspomnień siostry zakonnej, która jako lekarka pracuje od lat w kraju muzułmańskim, w Pakistanie (por. R. Pfau, Kiedy spotkasz swoją wielką miłość, Wrocław 1990). Jest to kraj, który ma swój ą religię i swoją kulturę, a jednocześnie bardzo potrzebuje Chrystusa. Ponieważ siostra działa tam samotnie, organizuje leczenie trędowatych, pomocników musi znajdować na miejscu. Dobrała sobie zatem na pielęgniarzy sprytnych chłopaków z jakiejś wsi, chętnych do pomocy, których przyuczyła do wykonywania najprostszych zabiegów — i razem z nimi prowadzi punkt przyjmowania chorych; wyjeżdża także w odległe okolice w poszukiwaniu ludzi chorych na trąd. To są muzułmanie, wyznają swoją religię. Siostra nie próbuje nawracać ich na chrześcijaństwo, Ponieważ tylko Kościół ma pełnię prawdy i może ocenić,
co w której religii jest zgodne z objawieniem, a co pocho
dzi od ludzkich namiętności, które każdą religię mogą
zniekształcić i wypaczyć.
tylko po prostu pokazuje im chrześcijańską troskę o człowieka, stosunek do bliźniego zgodny z nakazami Chrystusa. Według miejscowych obyczajów ludzie ci w stosunkach z bliźnimi kierują się prawem odwetu i zemsty, jak to tam jest powszechnie przyjęte. Nie znają przykazania miłości nieprzyjaciół i przebaczania.
Zdarzyło się kiedyś, że siostra miała przy sobie Ewangelię napisaną w tamtejszym języku, którą czytała dla wprawy, po prostu, żeby się nauczyć języka. Któryś z chłopaków dorwał się do tej Ewangelii i zaczął czytać. Trafił akurat na Kazanie na Górze, gdzie Pan Jezus mówi
0 miłości nieprzyjaciół i odpłacaniu dobrem za zło.
W pewnym momencie zwraca się do siostry oburzony
W pewnym momencie zwraca się do siostry oburzony
1 mówi: — To siostra chce nas namówić na przyjęcie ta
kiej doktryny? Siostra odpowiada na to: — Ja was nie
namawiam, po co bierzesz tę książkę? To jest moja książ
ka, po co ją czytasz? Tamten chłopak odpowiada: — Bo
to jest coś niesamowitego, żeby takie zasady można było
głosić! Siostra zabrała mu książkę i pomyślała: „Bardzo
dobrze! Podenerwuj się troszkę, pomyśl, jak to jest z tą
Ewangelią."
Potem po paru miesiącach zdarzyło się, że pojechali do wsi, z której ci chłopcy pochodzili, żeby tam zacząć akcję leczenia chorych. No i zaszło coś bardzo dziwnego. W czasie drogi jeden z chłopców nagle zwraca się do siostry niby z gniewem, ale trochę żartem: — Proszę siostry, co siostra zrobiła z moimi oczami? Siostra mnie zaczarowała! Ona spojrzała na niego ze zdziwieniem: — O co ci chodzi? A on na to: — Bo ja pamiętam, jak tu jeździłem tyle razy tą drogą, to zawsze tak myślałem: O, tutaj można by było się ukryć, wystawić karabin i strzelać do ludzi. A tam — można by zrobić zasadzkę! A teraz jadę — i wcale nie myślę o zasadzkach, tylko widzę na przykład ludzi, którzy idą z ciężkimi tobołami kiej doktryny? Siostra odpowiada na to: — Ja was nie
namawiam, po co bierzesz tę książkę? To jest moja książ
ka, po co ją czytasz? Tamten chłopak odpowiada: — Bo
to jest coś niesamowitego, żeby takie zasady można było
głosić! Siostra zabrała mu książkę i pomyślała: „Bardzo
dobrze! Podenerwuj się troszkę, pomyśl, jak to jest z tą
Ewangelią."
i myślę, że trzeba im pomóc. Co siostra zrobiła z moimi oczami? Ja tą drogą jeździłem tyle razy i nigdy nie widziałem ludzi niosących ciężary, a teraz widzę!
W rezultacie zatrzymali się, mieli jeszcze wolne miejsce w samochodzie, kogoś wzięli, żeby go podwieźć. Ale ten chłopak był zdziwiony i trochę jakby zaniepokojony przez cały czas, co się z nim stało, że on świat widział inaczej, a teraz widzi inaczej.
To jest właśnie przenikanie nauki chrześcijańskiej do świadomości ludzi, którzy żyją jeszcze według starych zasad egoizmu i przemocy, ale już im zaczyna świtać coś nowego.
Inny chłopak powiada: — Proszę siostry, mam problem! Ja muszę uczestniczyć w krwawej zemście. — Na czym polega ta krwawa zemsta? — pyta siostra. — Ano na tym, że mój dziadek pobił dziadka mojego kolegi, za to syn pobitego postrzelił mojego ojca, to teraz ja powinienem napaść na mojego kolegę. Takie jest prawo odwetu i to do mnie teraz należy.
Siostra odpowiada: — To rzeczywiście poważna sprawa. Ale czy ty nie mógłbyś teraz tego łańcucha zemsty przerwać? — Jakże ja to mogę przerwać? — Zwyczajnie, idź i powiedz, że to już koniec z tą zemstą. — E, to chyba niemożliwe! Co by wszyscy powiedzieli?
Zastanawiał się długo, czy to możliwe, ale w końcu poszedł. Wraca zadowolony i mówi: — Udało się proszę siostry. Poszedłem do niego i powiedziałem: Ja powinienem teraz do ciebie strzelać, ale jeżeli masz do mnie jakąś pretensję, to mnie pobij teraz i będzie kwita. A on powiedział: — Ja ciebie nie mam za co bić. To ja mu powiedziałem, że wobec tego nie będę do niego strzelał i możemy zawrzeć ugodę. No i pojednaliśmy się.
Okazało się, że zemstę można było przerwać w prosty sposób, ale jemu dotąd do głowy nie przyszło, że coś takiego jest możliwe. Wydawało się to takie oczywiste, że skoro jeden nabił drugiemu guza, to ten drugi musiał mu wybić zęby, a jego syn z kolei musiał to pomścić — i tak to szło dalej, z ojca na syna, z syna na wnuka. Prawo odwetu trzymało tych ludzi jakby w niewoli.
Jezus Chrystus objawił w pełni prawdę o miłosierdziu i przebaczeniu; prawdę, do której ludzie dążą jakby po ciemku, nieraz nawet sami nie wiedząc, jacy są biedni i ograniczeni. Uznając więc wartości istniejące w innych religiach, musimy sobie zdawać sprawę, jakim bogactwem jesteśmy obdarzeni. Jak wielkim dobrem jest poznanie religii objawionej przez Chrystusa.
Opowiada dziewczyna wychowana w Związku Radzieckim, całkowicie bez religii, co przeżyła, gdy zaczęła poszukiwać odpowiedzi na swoje problemy duchowe (por. T. Goryczewa, Mówić o Bogu to niebezpieczne, Wrocław 1990). Nie znała chrześcijaństwa. Trafiła do głosicieli jakiejś religii wschodniej, którzy uczyli ją, w jaki sposób może osiągnąć skupienie i odnaleźć kontakt z transcendentnym absolutem. Jedną z takich praktyk medytacyjnych jest powtarzanie „mantry", czyli jakiegoś słowa albo zdania, które pomaga się skoncentrować i usunąć wszelkie myśli i wyobrażenia, aby skupić się na jednym tylko odczuciu, na obecności niewidzialnego bóstwa.
Dziewczyna miała okazję posługiwać się różnymi mantrami i dzięki temu udawało się jej osiągnąć pewne stopnie medytacji.
Kiedyś trafiła do nauczyciela, który powiedział, że takie bardzo skuteczne mantry można też znaleźć w Ewangelii. I poradził jej, aby powtarzała: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie" — tylko te parę słów. Zaczęła więc się skupiać nad tym zdaniem — i doznała niesamowitego wrażenia. Dochodząc, jak zwykle, do stanu wyciszenia, poczuła nagle, że dzieje się z nią coś dziwnego, że spotyka jakąś rzeczywistość, która ją jakby ogarnia. Zrozumiała, że to nie jest taka zwyczajna mantra, że ona tu zwraca się do kogoś, kto ją słucha — i to słucha z dobrocią. I uświadomiła sobie, że to jest wezwanie do jakiejś innej religijności, której do tej pory nie znała. Że tu nie chodzi tylko o wejście w siebie i zagłębianie się w odczucie jakiegoś bezosobowego absolutu, że tu jest możliwe spotkanie z kimś, kto miłuje i komu można zaufać. To był moment odnalezienia przez nią chrześcijaństwa. Odtąd już nie wystarczały jej wszystkie dotychczasowe sposoby medytacji, skoro odkryła tajemnicę, którą objawia Ewangelia. Rozpoznała Boga Ojca, który jest w niebie, Boga, który jest miłością i któremu można się powierzyć.
To wydarzenie ukazuje, co może wnieść religia chrześcijańska w przeżycia ludzi szukających Boga, mających autentyczne pragnienie religijności, ale nie znających prawdy objawionej, którą przyniósł Chrystus, mówiąc nam o Bogu Ojcu i o ogarniającej nas miłości. Objawiona rzeczywistość Boża zaczyna działać przez słowa Ewangelii, kiedy człowiek próbuje się nad nimi skupić i kiedy gotów jest podporządkować się tej rzeczywistości.
Dla ludzi nie znających Jezusa Chrystusa dziwnym zjawiskiem jest życie w celibacie poświęcone Bogu. Owszem, praktykowanie bezżeństwa znane jest w różnych religiach, ale dziwi podejmowanie takiego życia z miłości do Chrystusa, któremu można ślubować wierność na całe życie, potem pracować dla Niego i znajdować w tym radość. Na przykład dla wyznawców islamu jest to coś niezrozumiałego, bo w ich religii nie ma pojęcia bezinteresownej miłości. Już sama tajemnica Wcielenia Boga jest dla nich trudna do przyjęcia, a tym bardziej dziwne wydaje im się stwierdzenie, że Bóg stał się człowiekiem z miłości do ludzi. Dlatego i zapewnienie, że można całe życie oddać z miłością Panu Jezusowi i radować się z tego, że jest się z Nim w łączności, wydaje się im czymś niepojętym. Przeciętny muzułmanin powie: — Miałbym radość, gdybym na przykład zastrzelił wroga; to by była satysfakcja! Ale jak radować się miłością do Chrystusa?
To jest dla wyznawców innych religii moment odkrycia czegoś nowego, do czego muszą nieraz długo dorastać. Dla każdego człowieka spotykającego się z Ewangelią tajemnica Wcielenia i pojęcie miłości bezinteresownej, zwłaszcza miłości nieprzyjaciół, stanowią trudny próg wiary, przez który można przejść tylko z pomocą Bożej łaski.
Kościół podejmuje wciąż na nowo trud ewangelizacji, żeby ludzi poszukujących Boga doprowadzić do całej prawdy. Żeby wiedzieli o Bogu, który jest miłującym Ojcem, o Synu Bożym, który stał się człowiekiem, by oddać życie za grzeszników, i o prawie miłowania każdego człowieka. Dlatego — pisze Ojciec Święty — misje skierowane do narodów nie znających Ewangelii są wciąż aktualne. Te misje są naszym zadaniem, ponieważ są także wielką duchową potrzebą tych ludzi.
Oczywiście — mówi papież — misja nie ogranicza się do tego, że Kościół naucza i chrzci pogan. Przemiany społeczne i ogromne przemieszanie ludzi na świecie powodują, że chrześcijanie, niewierzący i ludzie wyznający inne religie żyją blisko siebie w tych samych krajach. Jakie więc ma być zadanie Kościoła w takim kraju, gdzie ludzie są ochrzczeni, ale zupełnie zapomnieli o katechizmie, nie znają Ewangelii i żyją jak poganie? Przecież w takich krajach Kościół, wypełniając swoje zadania duszpasterskie, także musi prowadzić formalne misje. Jest to praca reewangelizacyjna, czyli przywracanie znajomości Ewangelii tam, gdzie ona została zapomniana.
Patrząc na różne wydarzenia w naszej ojczyźnie trzeba przyznać, że polski naród też potrzebuje reewan-gelizacji. Zauważamy, że wielu ludzi, przyznających się do wiary i nawet chodzących do Kościoła, na co dzień zapomina o zasadach miłości i sprawiedliwości. Wystarczy choćby wspomnieć, jak to w różnych okolicach mieszkańcy osiedli wypędzali z nienawiścią spośród siebie bliźnich potrzebujących pomocy. Wiemy, co powiedział Jezus — i każdy, kto czytał Ewangelie, zna dobrze te słowa: — „Co uczynicie jednemu z tych najmniejszych — mnie uczynicie" (por. Mt 25,40). Czy to nie Chrystus był wypędzony z tych miejscowości, w których ludzie protestowali przeciwko zaopiekowaniu się chorymi dziećmi?
Naród polski potrzebuje reewangelizacji. Potrzebuje na nowo uczyć się prawa miłości, uczciwości, poszanowania człowieka, troski o potrzebujących, bo życie staje się zupełnie pogańskie, gdy zaczynają w nim rządzić prawa egoizmu, przemocy i materialnego zysku.
Sakrament Bierzmowania jest wezwaniem skierowanym przez Ducha Świętego do ochrzczonych, aby podejmowali trud dzielenia się wiarą z innymi ludźmi. Właśnie w sakramencie Bierzmowania zostajemy obdarzeni światłem do rozumienia wiary i mocą do głoszenia Chrystusa naszym bliźnim. Dlatego sakrament Bierzmowania wymaga od człowieka ponownego głębszego poznania wiary chrześcijańskiej. Tu nie wystarczy tylko katechizm. Przystępujący do Bierzmowania powinien uświadomić sobie: co Chrystus wnosi w moje życie? W jakiej mierze zasady Ewangelii kierują moim postępowaniem i nadają sens mojej pracy? Wtedy będzie wiedział, jakim dobrem ma się dzielić ze swymi braćmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz